Podsumowanie roku 2024 w Rosji. Kilka uwag analitycznych

Mimo problemów związanych ze skutkami inwazji na Ukrainę i konfliktem z Zachodem, ani władza w państwie rosyjskim ani samo państwo nie załamało się w 2024 r. Można nawet powiedzieć, że miniony rok był dość intensywny, ale jednocześnie o wiele łagodniejszy niż poprzedni, gdyż nie było w nim mowy o możliwości wielkiej ukraińskiej ofensywy/kontrofensywy, która mogłaby doprowadzić do spektakularnego przełamania/załamania się frontu czy też konfliktu wewnętrznego o takiej skali jak choćby tzw. bunt Prigożyna. Natomiast zamach w podmoskiewskim centrum handlowym Crocus City Hall, który miał miejsce w dniu 22 marca 2024 r. oraz ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim, nie zaburzyły stabilności politycznej i społecznej państwa rosyjskiego. Konsekwencje tych dwóch wydarzeń tylko pośrednio oraz w wybranych sferach wpływają na osłabienie potencjału Rosji. Np. w kwestii wzrostu nastrojów rasistowskich i szowinistycznych.

Natomiast, jeśli miałbym wymienić główne wydarzenia lub zagadnienia, które zdominowały rosyjskie myślenie strategiczne, i ogólnie rosyjską politykę w 2024 r., to były nimi niewątpliwie rosyjskie oraz amerykańskie wybory prezydenckie.

Inwazja Rosji na Ukrainę zamroziła dyskusje o możliwości transferu władzy w Federacji Rosyjskiej. Wielu, słusznie uznało, że konflikt z Zachodem i nowa faza wojny na Ukrainie (która trwa przecież od 10 lat, czyli od 2014 r.), o ile nie „wymsknie się spod kontroli”, to dla Putina będzie stanowić kolejne narzędzie do utrzymania władzy. I w ciągu 2024 r. Putin dał kilkakrotnie do zrozumienia, że nie zamierza odchodzić. Należy zgodzić się z Konstantinem Riemczukowem (redaktor naczelny „Niezawisimej Gaziety”), że Putin nie jest gotowy do przekazania władzy dla swojego potencjalnego następcy, gdyż wojna na Ukrainie i związany z nią konflikt z Zachodem nie jest rozwiązany. W tym sensie Putin dąży do uzyskania określonych gwarancji, które zabezpieczyłyby kremlowską perspektywę strategiczną w Europie Środkowo-Wschodniej. Czyli co najmniej rosyjskie interesy geostrategiczne na Ukrainie. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie chce on przekazywać nierozwiązanych problemów, tylko realną władzę, która będzie w stanie rozwijać państwo rosyjskie. Logiczniewpisuje się to w państwowocentryczny światopogląd Putina. Do tego dochodzi przekonanie rosyjskiego prezydenta, że aktualnie tylko on jest w stanie efektywnie, skutecznie wyprowadzić Rosję z tego wielkiego kryzysu międzynarodowego. Swoją politykę mocarstwową oraz imperialną już dawno traktuje on przecież jako realizację własnej misji dziejowej, poświęcając jej coraz więcej sił, środków i uwagi. Mówiąc o tzw. SWO, nie bez przyczyny, Putin wskazał, że Piotr Wielki swoją wielką wojną prowadził blisko 20 lat. Dlatego 2024 r. w Rosji był znów rokiem Putina i na razie (podkreślam, na razie), nie zanosi się na zmianę w tym zakresie w 2025 r.

Zwłaszcza, że opozycja jest bardzo osłabiona w wyniku represji, konieczności emigracji, a przede wszystkim z powodu śmierci Aleksieja Nawalnego. O jego zgonie poinformował w dniu 16 lutego 2024 r. zarząd Federalnej Służby ds. Wykonania Wyroków (Федеральная служба исполнения наказаний) Jamalsko-Nienieckiego Okręgu Autonomicznego Federacji Rosyjskiej. Wydarzenie to, niezależnie od konkretnej przyczyny śmierci rosyjskiego polityka, stanowi silne uderzenie w proces i zjawisko opozycyjności w Rosji oraz w emigrację rosyjską. W tym sensie rok 2024 spowodował to, że rosyjska emigracja i opozycja musi w dużej mierze wymyślić się na nowo. Być może szansą ku temu jest aktywność Ili Jaszyna, Władimira Kara-Murzy oraz Julii Nawalnej w emigracji.

Natomiast w dniu 29 lutego br. Prezydent Rosji Władimir W. Putin wystąpił przed Zgromadzeniem Federalnym Rosji, w którym zarysował wizję swojej przyszłej prezydentury. Z jednej strony, wskazywał on, że prowadząc wojnę i zwiększając wydatki na zbrojenia, Rosja nie powtórzy błędów ZSRR, czyli nie zaniedba produkcji cywilnej oraz nie zredukuje lub zlikwiduje programów socjalnych. Dwa lata przebiegu pełnoskalowej inwazji pokazały bowiem, że utrzymanie podstawowych funkcji gospodarki w sferze cywilnej, a przede wszystkim w zakresie konsumpcji, uspokoiły nastroje społeczne (w porównaniu do końca lutego i marca 2022 r.) oraz zaangażowały znaczną część ludności w gospodarce. Z drugiej strony, Putin wysłał sygnał do Zachodu oraz swojej ludności, że Rosja jest gotowa na długi konflikt. W tym zakresie, podkreślił on, że Zachód winny jest eskalacji wojny ukraińsko-rosyjskiej, co tworzy ryzyko konfliktu nuklearnego. To ostatnie wpisało się w ciąg rosyjskich komunikatów i narracji, że świat zbliża się do ponownego użycia broni jądrowej w konflikcie zbrojnym. Dlatego wystrzelenie rosyjskiej rakiety „Oriesznik” należy rozpatrywać jako „naturalną” konsekwencję, czyli reakcję Rosji na próby lub intensyfikację pomocy dla Ukrainy. Chodzi bowiem nie tylko o zamanifestowanie wobec swojej ludności, że Rosja odpowiada na wrogie działania Zachodu. W tym działaniu chodziło również o zastraszenie elit i ludności starego Zachodu.

Z kolei w dniach 15-17 marca 2024 r. odbyły się wybory prezydenckie w Federacji Rosyjskiej. Na ich podstawie Władimir W. Putin (ur. 7 października 1952 r.) został ponownie prezydentem Rosji. Natomiast jego inauguracja odbyła się w dniu 7 maja 2024 r., co było powiązane z obchodami rocznicy zwycięskiego zakończenia 2 wojny światowej (w narracji rosyjskich władz – tzw. Wielkiej Wojny Ojczyźnianej). Prezydent Rosji został wybrany na 6 lat, więc zgodnie z Konstytucją Federacji Rosyjskiej będzie on pełnił swoją funkcję do 7 maja 2030 r. Oficjalnie W. Putin otrzymał 87,28 % głosów przy frekwencji 77,49 % (w 2018 r. frekwencja na wyborach prezydenckich wyniosła 67,54 %, a w 1991 r. 74,66 %, więc jest to oficjalnie największa frekwencja w historii wyborów prezydenckich w Rosji), co oznacza, że na W. Putina miało głosować mniej więcej 76 milionów obywateli Rosji (dokładnie, na podstawie oficjalnych danych: 76 277 708 obywateli FR). Była to manifestacja Kremla, że obecny prezydent cieszy się nadal wysokim poparciem oraz zaufaniem ludności Rosji. Jednocześnie był to sygnał do Zachodu oraz rosyjskiej opozycji pozasystemowej, że W. Putin w pełni kontroluje sytuację ustrojową, polityczną, gospodarczą, społeczną i wojenną w państwie.

Niemniej, jak pokazał przykład Syrii i upadek Asada, pozycja dyktatora i jego oficjalne poparcie to zupełnie dwie różne sprawy. Dlatego Putin nie tylko zwiększa represje, ale i wzmacnia ideologiczne podstawy swojego reżimu. To ostatnie wyraża się w konsekwentnym wdrażaniu następującego założenia: uznaniu, że liberalny Zachód nigdy nie uzna cywilizacyjnej, kulturowej, gospodarczej i ustrojowej odrębności oraz suwerenności Rosji. Stąd rodzi się konieczność zbudowania narodowo i tradycjonalistycznie ukierunkowanych elit (renacjonalizacja), gospodarki (w kierunku reindustrializacji), kultury, edukacji (wprowadzenie polityki militaryzacji do szkół, a nawet przedszkoli) a także sportu czy rozrywki. Z kolei to wszystko wyrasta na politycznym micie odbudowy suwerennej państwowości rosyjskiej, której dzieje w szerokim sensie liczą sobie ponad tysiąc lat. To hasło odbudowy jest o tyle ciekawe, gdyż w przestrzeni publicznej Rosji coraz wyraźniej słychać głosy i opinie, że w ramach ZSRR Rosjanie i rosyjska republika radziecka były pokrzywdzone kosztem innych republik oraz narodowości. Co ważne, budowę koncepcji supersuwerenności i ogólnej odbudowy rosyjskiej państwowości, Kreml łączy z próbami opierania się na narracji antyzachodniej w płaszczyźnie propagowania antykolonializmu wymierzonego w Zachód. To ostatnie stało się jednym z głównych haseł szczytu państw BRICS w Kazaniu, który miał miejsce w dniach 22–24 października 2024 r. W tym wymiarze rosyjscy ideolodzy oraz przywódcy dążą do zatrzymania i zanegowania dotychczasowego modelu globalizacji, który wytyczały liberalne oraz liberalno-lewicowe, progresywne założenia i polityki.

W związku z tym od 2022 r. obserwujemy intensywne próby petryfikacji różnych postaw imperialnych, mocarstwowych, antyzachodnich oraz ukraińskich zarówno wśród ludności jak i elit. Z tym, że ta ostatnia odczuwa coraz więcej problemów. Z jednej bowiem strony, reakcja i skala sankcji Zachodu wpłynęły na podporządkowanie się elity Kremlowi. Co wynika nie tylko z postaw lojalistycznych czy patriotycznych, ale przede wszystkim pragmatycznych, czyli chęci przeżycia i zachowania majtku. Z drugiej strony, obawy o prawny status majątku, groźby wprowadzenia przez Putina nowej elity, a bardziej obawy przed pojawieniem się kontrelity z jakiegoś ludowego buntu i rewolucji (wynikającej np. z klęski wojennej lub załamania się gospodarki), wywołują wśród części elit obawy, czy W. Putin „da radę”. Takie zjawisko można określić jako rosnące poczucie nieokreśloności, czyli niepokoju w kontekście przyszłości, bo oczywistym jest, że Putin nie jest już młody. Takie zjawisko dało podstawę dla rosyjskiej analityk Tatiany Stanowej do konstatacji, że późny putinizm wkroczył w fazę dzikiego, gdyż elita, widząc skupienie się Putina na sprawach wojny i polityki zagranicznej, dostrzega coraz większe zaniedbania na gruncie wewnętrznym. W praktyce przejawiać ma się to w coraz mniejszej liczbie dyrektyw Putina w kontekście konkretnych spraw polityki wewnętrznej, co stwarza pole do „dzikiej” rywalizacji dla elit o wpływy polityczne i majątek.

Natomiast co do groźby pojawienia się elity z tzw. SWO, to rok 2024 był tutaj istotny, bo Kreml uruchomił specjalny program pt. „Czas Bohaterów”, który polega na przygotowaniu weteranów SWO do podejmowania średnich i wyższych stanowisk w administracji. Patrząc jednak na kryteria naboru oraz przebieg pierwszej edycji tego programu (około 80 absolwentów), dało się zauważyć, że z jednej strony Putin straszy starą elitę głębszymi zmianami, ale z drugiej, ostrożnie, stopniowo i ewolucyjnie, stara się wprowadzać w system nowe twarze, nie dokonując w nim kadrowej rewolucji. W tym sensie kontynuuje on swoją politykę z roku 2022 i 2023, czyli z jednej strony, podtrzymuje wizję czystki, co ma paraliżować elitę w kontekście jej potencjalnego politycznego usamodzielnienia, a z drugiej, stara się wprowadzać polityki, które doprowadzą do przyjęcia przez elitę założenia, że do stanu sprzed 24 II 2022 r. nie ma już powrotu. A gwarantem tego mają być nowe twarze, których skok kariery wiąże się już z wojną.

W tym kontekście warto wspomnieć, że w związku z nową kadencją prezydencką W. Putina w 2024 r. nastąpiły zmiany w rządzie FR. M.in. na stanowisku Ministra Obrony Siergieja Szoju zastąpił Andriej Biełousow. Nowa, „odświeżona” Radzie Ministrów będzie odpowiedzialna za realizację programu rozwoju państwa ogłoszonego przez W. Putina przed Zgromadzeniem Federalnym w dniu 29 lutego br. Z całą pewnością był to krok, żeby sprofesjonalizować działalność rosyjskiego sektora obrony, wzmacniając tym samym pozycję technokratów.

Dla rosyjskiej gospodarki rok 2024 oznaczał kontynuację procesów adaptacji do warunków wojny i sankcji. Jednym z głównych przejawów tego procesu była kontynuacja polityki reorientacji łańcuchów dostaw (wraz z dostosowaniem logistyki morskiej, drogowej i kolejowej). Jak wskazuje Instytut Gajdara (dysponujący w miarę wiarygodnymi danymi), w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy 2024 r. rosyjski eksport wyniósł 354,4 miliardów dolarów (+0,9% w stosunku do analogicznego okresu z 2023 r.), z czego 61% stanowiły towary paliwowo-energetyczne. Do końca roku szacowany jest on do 430 mld dolarów. Natomiast import wyniósł 229,8 mld dolarów (spadek o -2,7% w stosunku do 2023). Wszystko to było możliwe dzięki reorientacji szlaków i kontaktów handlowych, realizowanych również przez państwa Kaukazu Południowego oraz Azji Centralnej. Np. import środków łączności przez Armenię wyniósł w 2023 r. 500 milionów dolarów, podczas gdy w 2021 r. były to śladowe ilości tego typu towarami w handlu między Armenią a Rosją. Niemniej, taka reorientacja, w związku ze zmianą logistyki, generuje koszty (w zależności od grup towarów, wzrost cen importu wyniósł od 3.6% do 8.4%). Według Aleksandra Firanczuka tylko w 2023 r. oznaczało to straty dla importerów w wysokości 20 mld dolarów. W pierwszych trzech kwartałach 2024 r. tylko 18% importu miało napłynąć z tzw. państw nieprzyjaznych. Natomiast pewnym symbolem tej reorientacji stał się zauważalny na ulicach rosyjskich miast napływ środków transportu z Chin. W związku z powyższymi procesami, sankcje wpływają też na kurczenie się gospodarki w wybranych sferach, zwłaszcza w obszarze technologicznym. Rosyjskiego rządowi oraz Bankowi Centralnemu nie udało się także pokonać wysokiej inflacji. Niemniej, rząd rosyjski, aktywizując zwłaszcza dyplomacje handlową, poczynił wiele starań, żeby konsumpcyjnie zabezpieczyć Rosję, a zwłaszcza największe miasta w podstawowe produkty. Na Kremlu dobrze bowiem znają kazus zimy 1916/1917 r., a zwłaszcza zagadnienie niedoborów z końca istnienia ZSRR. Zgodnie z tym, Rosjanin nie może widzieć pustych półek w sklepach.

Jeśli chodzi o rosyjskie straty na Ukrainie, to Media Zona i BBC ustaliły już nazwiska 84 761 zabitych rosyjskich żołnierzy (od 24 lutego 2022 r. do 17 grudnia 2024 r.). Z kolei biorąc dane z rejestru spadków, ma to być już blisko 120 tys. zabitych. W rzeczywistości, to pewnie liczby znacznie większe, co uderza w rosyjską demografię. Według danych Rosstatu, w początku 2023 r. w Rosji mieszkało 146 400 000 ludzi. Natomiast w pierwszych siedmiu miesiącach 2024 r. w Rosji urodziło się 714,7 tys. dzieci (a umarło 1,078 mln ludzi), a w analogicznym okresie w ub. r. było to 726 tys. (umarło 1,023 mln ludzi). Z kolei w skali całej Rosji w latach 2002-2020 wzrosła liczba gospodarstw domowych jednorodzinnych z 22% do 32% (natomiast w Moskwie w tym okresie wzrost ten wyniósł od 27% do 52%, a w Sankt-Petersburgu od 24% do 49%). Natomiast według pesymistycznego wariantu Rosstatu, do 2045 r. Rosję będzie zamieszkiwać 130 600 000 ludzi. Z kolei według wariantu średniego będzie to 138 800 000 ludzi. Przy czym po 24 II 2022 r. z powodów politycznych z Rosji mogło wyemigrować ponad 650 000 ludzi (w dużej mierze to osoby w przedziale wiekowym 20-45, dobrze wykształcone i z rodzinami).

I mimo takiego ciosu w demografię, celów tzw. SWO Rosja wciąż nie osiągnęła: bo ani Donbas, ani obwód chersoński oraz zaporoski nie został w całości zajęty przez Federację Rosyjską. Choć należy uznać, że Rosja do walk na Ukrainie zaangażowała część ludności na okupowanych przez siebie terytoriach. Niemniej, wydaje się, że Rosja jest gotowa do negocjacji. Oczywiście, na swoich warunkach, czyli na podstawie planu, który Putin przedstawił na spotkaniu z kierownictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji w dniu 14 czerwca 2024 r. (ros. „Выступление Президента Российской Федерации В.В.Путина на встрече с руководством Министерства иностранных дел России, Москва, 14 июня 2024 года”). Zgodnie z nim, Putin zażądał wyprowadzenia wojsk Ukrainy z obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego oraz chersońskiego, które wraz z Krymem i Sewastopolem, traktowane są przez Rosję jako podmioty Federacji Rosyjskiej. Według Putina oznacza to uznanie „nowych terytorialnych reali”. Dodatkowo, mają zostać zabezpieczone „prawa, wolności oraz interesy rosyjskojęzycznych obywateli na Ukrainie”, co ma dawać podstawy do rosyjskich ingerencji na reszcie terytorium Ukrainy, a przede wszystkim na tych terytoriach Ukrainy, które Putin określa „południo-wschodnią Ukrainą”, i która stanowi według niego historyczną część wielkiej Rosji.

Kluczowym jednak punktem tzw. planu Putina są postulaty z zakresu ograniczenia ukraińskiej suwerenności, przede wszystkim ze sfery bezpieczeństwa. Dlatego rosyjski prezydent postuluje „neutralny pozablokowy niejądrowy status Ukrainy”, a także tzw. demilitaryzację i denazyfikację. Zgodnie z powyższym, władze Rosji, utrzymując front na Ukrainie (a także osiągając określone taktyczne sukcesy na różnych kierunkach frontu), starają się wywierać bardzo intensywny nacisk dyplomatyczny na Zachód i Ukrainę, żeby jak najkorzystniej dla siebie zakończyć lub zamrozić konflikt, nie tracąc narzędzi i możliwości do oddziaływania w przyszłości na ludność Ukrainy, jej siły polityczne oraz władze. Mimo wewnętrznych problemów, Putin przedstawiając taki plan w czerwcu 2024 r. założył, że Moskwa posiada jeszcze kilka miesięcy w celu prowadzenia intensywniejszych walk (niemniej, nie wykraczając ram konfliktu średniej intensywności), co miało umożliwić jej potencjalne „wymęczenie” Zachodu i Ukrainy. W efekcie wszystko to prowadzić ma do korzystnych rozstrzygnięć na polu dyplomatycznym. Taki potencjalny sukces Kremla w tej wojnie zostałby następnie wykorzystany w sferze wewnętrznej, żeby spetryfikować istniejący kurs polityki oraz ustrój państwa i władzy. Zwłaszcza, że Kreml musi liczyć się z nastrojami armii, weteranów, wolontariuszy, wojennych korespondentów, ideologów i całej reszty ludności Rosji, która silnie zaangażowała się w rosyjski wysiłek wojenny, oczekując wymiernych korzyści dla państwa rosyjskiego z tego konfliktu. Dlatego dla Putina nie liczy się sam fakt ustania walk, ale treść tego faktu, bo to przecież może odmrozić znaczną część rosyjskiego życia politycznego i społecznego.

W związku z tym przed 2025 r. powstaje wielkie pytanie: jak nowy prezydent Stanów Zjednoczonych podejdzie w praktyce do kwestii wojny na Ukrainie? Czy w ogóle dojdzie do jakichkolwiek negocjacji, głównie na linii USA-Rosja, a jeśli tak, to czy Kreml nie przelicytuje? Nie ulega bowiem wątpliwości, że na Kremlu stawiono na zwycięstwo D. Trumpa. Jednocześnie, studzono nastroje, wskazując, że sam Trump to polityk z o wiele większym doświadczeniem niż w 2016 r., co implikuje konieczność jeszcze lepszej organizacji zaplecza, a być może przyjdzie zarządzić kolejną wielką falę mobilizacji.